Ciągnąc za sobą dużą czarną walizkę kierowałem się w stronę wyjścia z lotniska. W końcu przybyłem tutaj, do Seulu by zobaczyć się z dawnymi przyjaciółmi. Nie widzieliśmy się już wiele lat, od czasu skończenia szkoły. Po zakończeniu ostatniej klasy wraz z rodzicami wyjechaliśmy do Ameryki, przez co musiałem zakończyć wszystkie przyjaźnie, które miałem tutaj - w Korei. Jednak w końcu będę miał powtórną okazję zobaczyć małpi uśmiech EunHyuka i piękne oczy DongHae dzięki temu, że zaprosili mnie do siebie. Mam nadzieję, że się nie zmienili od tamtego czasu za bardzo. W końcu zostali teraz gwiazdami. Od kiedy tylko dowiedziałem się, że udało im się spełnić, byłem na bieżąco z wszystkimi newsami na temat Super Junior.
Od razu po wyjściu z lotniska wziąłem taksówkę i podając kierowcy adres pojechałem do nich. Dopiero przed drzwiami uświadomiłem sobie jak bardzo tęskniłem i jak potrzebowałem ich przy sobie. Często po szkole chodziliśmy na herbatę bądź Pat Bing Soo do starej kawiarni. Nawet nie wiedziałem czy jeszcze istniała, lecz tu i teraz stałem przed ich drzwiami z rozdziawioną gębą i zeszklonymi oczyma mając szansę to wszystko przywrócić. Zapukałem.
-Witaj. Kim jesteś? -zapytał przystojny chłopak który otworzył mi drzwi, jego chiński akcent był jeszcze zabawniejszy niż w programach, które o nich oglądałem. Oczywiście był to HanGen.
-Jestem Kuroi. -uśmiechnąłem się do niego. -Przyjechałem do DongHae i EunHyuk'a. -dodałem po chwili ciszy, gdy ten wpatrywał się we mnie prawdopodobnie z obawą, że jestem czymś ala szalona fanka, tyle że w wersji męskiej.
-Aaaa, wejdź proszę. -powiedział i rozchylił drzwi bardziej. Wszedłem przetaczając moją walizkę przez próg.
-DongHae Hyung! Do ciebie. -krzyknął i poszedł do swojego pokoju. Mój dawny przyjaciel powoli podszedł do mnie i przyjrzał mi się. Ja tylko stałem z szerokim uśmiechem i szklanymi oczami wpatrując się w niego niczym w obrazek.
-Kuu hyung! -wydarł się rzucając się mi w ramiona. Przytuliłem go mocno do siebie szepcąc kilka słów na powitanie. Zmężniał, w szkole wyglądał strasznie licho, ręce miał chudsze od Amy Winehouse, a teraz czułem jego silne ramiona i rozbudowane plecy. Staliśmy tak chwilkę po czym w końcu zapytał :
-Przepraszam, jesteś pewnie zmęczony po podróży. Napijesz się czegoś? A może chcesz się położyć? -śpiący nie byłem aczkolwiek bardzo spragniony.
-Chętnie się napiję. -powiedziałem nieco zawstydzony i uśmiechnąłem się do niego triumfalnie. Zaprowadził mnie do salonu po czym pobiegł po szklankę i nalał mi mojego ulubionego soku bananowego. Przygotował się.
-Powiedz mi proszę, gdzie jest EunHyuk? -zapytałem.
-Śpi, musisz mu wybaczyć, ale wczoraj długo nagrywaliśmy w studio. -wytłumaczył przyjaciela. Skinąłem tylko głową po czym ugasiłem moje pragnienie.
-Mów co u ciebie? -szczerzył się siedząc na kanapie obok mnie.
-A nic, moi rodzice odziedziczyli firmę, dla której wyjechaliśmy do Ameryki a ja pracuję jako kelner i czasem śpiewam na różnych urodzinach czy coś. -opowiadałem. Od kiedy się tylko znaliśmy uwielbialiśmy śpiewać, robiliśmy to w każdej wolnej chwili. Zaraził nas tym ojciec DongHae, który także kochał muzykę. Gdy przyszła kolej DongHae na opowieści o swoim życiu do pokoju wszedł zaspany EunHyuk, mu także się zmężniało. Jego charakterystyczna linia szczęki uwidoczniła się jeszcze bardziej. Stanął w drzwiach, po czym spojrzał na mnie i przetarł oczy.
-Kto to jest? -zapytał patrząc na DongHae, ten od razu chciał go oświecić, ale ja zacząłem mówić zanim on jeszcze otworzył usta.
-Nie pamiętasz mnie? -patrzę na niego pytająco. Ten onieśmielił mnie tylko uśmiechem okolicznościowym i jeszcze raz spojrzał na swojego hyung'a.
-Pamiętasz jak mówiłem ci, że zaprosiłem KuRoi'a? To właśnie...-już dalej nie musiał mówić. Eun rozbiegł się i wskoczył na mnie ciesząc się jak małpa do banana. Przez to wszystko spadliśmy z kanapy, jednak nawet na podłodze nie dał mi odetchnąć. Wtulił się we mnie mocno niemal mnie dusząc.
-Nic się nie zmieniłeś. -zaśmiałem się.
-Tęskniłem hyung! -wydarł mi się ucha i zacisnął się na mnie jeszcze bardziej. Czułem się niczym w morderczym uścisku boa.
Około trzy godziny siedzieliśmy w trójkę i rozmawialiśmy podczas gdy reszta domowników prawdopodobnie siedziała w pokoju obok zastanawiając się kim ja właściwie jestem. A ja byłem po prostu ich przyjacielem z dzieciństwa i chwilami nie tylko przyjacielem. W prawdzie byliśmy wtedy głupi i nasze umysły nie były spaczone uprzedzeniami i stereotypami ale to co było między nami było czymś niesamowitym. To w końcu dzięki nim jestem gejem. Mam nadzieję, że u nich nic się nie zmieniło. W końcu naszą trójkę łączyła miłość, nie tylko przyjacielska. Każda ich fanka prawdopodobnie zabiłaby mnie z zazdrości wiedząc co działo się między mną a nimi za czasów szkolnych. Postanowiłem jednak o tym na razie nie wspominać, nie chcę ich do siebie uprzedzić, zobaczę czy zostało w nich chociaż trochę tego co było kiedyś.
ha kolejny dobry kawalek :) polubilam tych bohaterow :)
OdpowiedzUsuńCiekawie piszesz:*!
OdpowiedzUsuńCzekam na new notkę:*
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńświetne ;D
OdpowiedzUsuń