wtorek, 31 lipca 2012

05-Na rozstaju dróg

   Sierpień wyraźnie dawał znać o swojej obecności budząc mnie każdego ranka, drażniąc moje policzki promieniami słońca przebijającymi się przez zasłony. Obudziłem się na kacu po wczorajszym ognisku z Super Junior, w ramionach Jacka spało mi się o wiele lepiej, zawsze budziłem się taki wyspany. Jedyne co mnie dręczyło to to, czy on nie oczekuje ode mnie więcej? Czy nie chce ze mną być? Czy nie chce seksu? Czy nasze relacje są po prostu dziwnymi relacjami przyjaciół? Na dzisiejszy wieczór znów byłem umówiony z SiWon'em.
   Siedziałem w kuchni popijając kawę i paląc papierosa. Dym unosił się do sufitu, po czym wylatywał przez okno. Dziewczyny były na mieście, także Jack swobodnie wyszedł do mnie w samych bokserkach. Zawiesiłem wzrok na jego umięśnionym torsie... owłosionym podbrzuszu...uwypuklonych bokserkach...Niestety czekała mnie z nim poważna rozmowa. Uśmiecha się do mnie uroczo, chyba zaczynam coś do niego czuć.
-Chcesz kawy ? -zapytałem.
-Chętnie. -Wstałem i zacząłem przygotowywać mu napój. Podczas tego on podszedł do mnie i przytulił mnie od tyłu ustami delikatnie drażniąc moją szyję. Przechodziły mnie przyjemne dreszcze. Przełknąłem ślinę i uwolniłem się od niego w końcu stawiając kawę na stole.
-Siadaj. -mruknąłem. Usiadł i wpatrywał się we mnie. Urodę miał niczym Darren Criss. Zawiesiłem się na jego uśmiechu. Po chwili opamiętałem się.
-Powiedz o co Ci wczoraj chodziło? -pytam cicho zachrypniętym głosem. Patrzy na mnie prosząco, nie chce o tym rozmawiać.
-Po prostu troszczę się o ciebie i nie chcę by ktoś o tobie źle myślał. Poza tym na prawdę potrzebowałem pomocy z artykułem. -kłamał. Patrzał na mnie tym swoim uwodzącym spojrzeniem i kłamał.
-Dziękuję, że jesteś ze mną szczery. -powiedziałem naturalnym tonem, nie mógł zrozumieć że to ironia. Dał mi buziaka w usta i poszedł do łazienki na pożegnanie dorzucając :
-Polecam się na przyszłość. -schowałem twarz w dłoniach i wzdychnąłem głośno. Jak może tak bezczelnie kłamać?
   Wychodząc do sklepu minąłem DongHae, spojrzał na mnie tylko beznamiętnie i odszedł. Odprowadziłem go wzrokiem do drzwi, cholernie za nim tęsknię. Gdy wracałem szarzyło się już, zostało mi pół godziny do spotkania z SiWon'em. Postanowiłem iść na dach i popatrzeć na zachód słońca, tak też zrobiłem. Usiadłem na rogu i zawiesiłem wzrok na tym przepięknym widoku. Tutaj nic mnie nie obchodziło, tutaj była moja strefa komfortu.
-Alex... -wyciągnął mnie z mojego świata Hae. Oczy niemal nie wyskoczyły mi z orbit gdy go tutaj ujrzałem. Nie przychodził tutaj od naszego ostatniego spotkania. Spojrzałem na niego pytająco.
-Powiedz mi...-dosiadł się do mnie-...dlaczego ze sobą nie rozmawiamy? -zszokował mnie. Unika mnie od dłuższego czasu i nagle wyskakuje z takim pytaniem.
-To ty się do mnie nie odzywałeś... -mruknąłem naburmuszony.
-Ja?! To nie jest tak... -próbuję się tłumaczyć. Nie wytrzymuję, do oczu napływają mi łzy.
-Nie tak?! To jak? Powiedz mi bo nie mam pojęcia! -podnoszę głos w akcie desperacji. Nie mam już siły na tą grę w unikanie siebie, w te wszystkie spojrzenia znaczące nic i tak wiele zarazem. Spojrzał mi w oczy, płacze...
-Przychodziłem na te cholerne imprezy tylko po to by spędzać z tobą czas! A ty na mnie nawet kurwa nie zwracałeś uwagi! Jeśli ten pocałunek coś zmienił to przepraszam i żałuję! Ale nie chcę stracić kogoś tak...-krzyk zamienił w milczenie.
-tak...co tak...?! -krzyczę. Chwycił moją rękę.
-kogoś tak wartościowego! -wydarł się. Łzy spłynęły z moich oczu po policzkach w dół. Milczymy, milczymy patrząc sobie w oczy. Cisze przerywa telefon. Ktoś dzwoni. To SiWon, kompletnie zapomniałem że mam się z nim spotkać. DongHae to widzi.
-Proszę... nie odchodź... -mruknął chłopak do mnie zanim odebrałem przez łzy. Wstałem i odszedłem na chwilę. Odebrałem.
-Tak? -staram się nie płakać.
-Gdzie jesteś? Czekam w twoim pokoju a Jack wydaje się wyraźnie wkurzony moją obecnością tutaj. -mówi spokojnie.
-Oj przepraszam, już idę. -powiedziałem i rozłączyłem się.
DongHae patrzy na mnie wyczekująco. Co mam zrobić?
-Proszę...nie zostawiaj mnie teraz. -wyjęczał spod łez. Jest tak piękny nawet gdy płaczę. Znajduję się między młotem a kowadłem. Stoję, po prostu stoję nie wiedząc co zrobię. Ten wybór może zadecydować o mojej najbliższej przyszłości. Zostać z Hae czy iść do SiWon'a? Płaczę jeszcze bardziej. Stoję jak ofiara losu na pastwę wiatru rozczochrującego mi włosy. Nie chcę zranić żadnego z nich. Sięgam do kieszeni po telefon, nadal nie wiem co mam zrobić. Dwóch mężczyzn, których uwielbiam ponad życie nieświadomie stawiło mnie przed wyborem. Wyborem, który ma wykluczyć jednego z nich. Nie mogę okłamać SiWon'a, z resztą i tak dowiedziałby się, że zostałem z DongHae. To jest ta chwila, muszę wybrać. A więc...

poniedziałek, 23 lipca 2012

|Way back to love| 01-Wystarczy, że będziesz tego bardzo chciał

   Wieczorem zasiedliśmy razem z innymi mieszkańcami na ziemi bym mógł się im przedstawić. Wszyscy zajęli swoje miejsca i z ciekawością wpatrywali się we mnie. Prawdę mówiąc czułem się trochę zmieszany.
-A więc...-odkaszlnąłem i zacząłem mówić. -Jestem KuRoi, kiedyś mieszkałem w Korei ale wyjechałem do Ameryki, od czasów szkolnych przyjaźnię się z DongHae i EunHyukiem...
-Nice weather. -mruknął HeeChul udając znudzonego, zmieszałem się nieco i zaśmiałem nerwowo. Najwyraźniej trzymało go jeszcze po niedawnym nagrywaniu Full House.
-Przepraszam za niego, kontynuuj. -powiedział SiWon patrząc na swojego hyunga z wyrzutem.
-no i z tego co mi wiadomo, jeśli nie macie nic przeciwko, będę mieszkał tutaj przez dwa miesiące.
-Mamy przeciwko! -znów przeszkodził Chulie wyrywając się z uścisku pastora.
-Jesteś za ładny! Protestuję! -zaśmiał się. Zrobiło mi się bardzo miło i zaczerwieniłem się.
   W mieszkaniu ze mną nie mieszkałem z wszystkimi członkami SJ, tylko z sześcioma : DongHae i EunHyukiem oczywiście, HeeChulem, SiWonem, HanGenem i KiBumem.
   [Teraz włączamy sobie piosenkę Super Junior - Daydream]
   Wieczorem kiedy mieliśmy iść się kłaść dowiedziałem się, że śpię w pokoju z moimi przyjaciółmi, jednak zdziwił mnie fakt, że są tam tylko dwa łóżka. Wchodząc do pokoju zapytałem :
-Amm...to są wasze łóżka. A gdzie ja będę spał? -DongHae zmieszał się troszkę, przysunął swoje łóżko do łóżka małpy i wskazując na miejsce połączenia rzekł z triumfalnym uśmiechem :
-Tutaj. -zaśmiałem się, wyciągnąłem piżamę z torby i poszedłem do łazienki się przebrać. Gdy wchodziłem do pokoju Hae właśnie ściągał koszulkę. Zachwiałem się na nogach i zaczerwieniłem.
-Przepraszam...ja....
-Nie szkodzi, wejdź. -zaśmiał się ze mnie i przebierał się dalej. O dziwo nie ubrał piżamy. Czy on miał zamiar spać w samych bokserkach? Czy on nie pamięta co się działo za czasów szkoły? Gdyby tego było mało kazał mi wejść do łóżka po czym sam położył się obok mnie.
-Gdzie Eun? -zapytałem by przerwać niezręczną ciszę.
-Zaraz przyjdzie. Poszedł ululać resztę. -zaśmiał się i przewrócił na bok obejmując mnie swoją lewą ręką. Przeszły mnie ciarki aczkolwiek nie protestowałem, dobrze było mieć go znów przy sobie. Uśmiechnąłem się do siebie i przymknąłem oczy oddychając ciężko.
-Z czego się tak cieszysz ? -zapytał dźgając mnie palcem w usta.
-Z tego, że tutaj jestem, z Tobą. -mruknąłem i zacząłem go głaskać po dłoni, on uśmiechnął się tylko uroczo i oparł głowę o moje ramie włosami miziając mnie po szyi.
   Po chwili gdy do pokoju przyszedł EunHyuk i położył się obok nas postanowiliśmy przed spaniem jeszcze porozmawiać.
-Strasznie tęskniłem za wami. -mruknąłem wpatrując się w sufit.
-My za tobą też. -powiedział małpka kiwając głową potwierdzająco.
-Pojedziemy kiedyś do Mokpo? -zapytałem z ciekawością.
-Yhmm. -potwierdził DongHae.
-A powiedz mi, co tam u twoich rodziców? -DongHae nagle posmutniał,po chwili milczenia przeprosił i wyszedł.
-Oj...-powiedział także posmutniały Eun.
-Powiedziałem coś nie tak? -zapytałem lekko przestraszony.
-Nie, po prostu ojciec Hae zmarł jakiś czas temu... -mruknął Hyuk krok od płaczu, mnie w tym momencie też napłynęły łzy do oczu. Wstałem i szybko wyszedłem z pokoju. Nie musiałem szukać mojego przyjaciela, w łazience było zapalone światło.
-Hae... przepraszam...ja nie wiedziałem...-przepraszałem niemal płacząc. Nie odpowiadał...
-Wiem, że tam jesteś. Odezwij się. -prosiłem. Nadal milczał...
-Hae...-w końcu uchylił drzwi, gdy wszedłem stał oparty o automat chowając twarz w dłoniach. Podszedłem do niego i objąłem go.
-Ja na prawdę nie wiedziałem, przecież bym...
-Wiem, ja po prostu...-głos mu się załamywał. -...po prostu cholernie za nim tęsknię. -opuścił ręce beznadziejnie, jego piękna twarz była cała zalana łzami.
-Kotek...nie płacz. -gładziłem go po ramieniu. Myślałem, że jeśli powiem do niego tak jak mówiłem kiedyś to się pocieszy, niestety zaczął płakać jeszcze bardziej.
-Twój tata na pewno jest bardzo z ciebie dumny, że spełniłeś jego wolę, że o nim pamiętasz. Nie chciałby byś płakał... -próbowałem jakoś go uspokoić.
-Hae....proszę...-powiedziałem a po moich policzkach spłynęły łzy. Podniosłem jego głowę i spojrzałem mu w oczy. Boże jaki on jest piękny, nawet gdy płacze.
-Patrzy teraz na ciebie i uśmiecha się, jestem tego pewny. -przekonywałem go. Sam byłem całkowicie pewien tego co mówiłem.
-Obiecujesz? -zapytał szepczącym głosem, nie potrafił normalnie mówić. Moje serce przepełniał żal, żal spowodowany jego płaczem i tym że jego ojciec nie żyje. Jego ojciec był także jak ojciec dla mnie, spędzałem z nim więcej czasu niż z moim własnym.

[Przypomniałem sobie chwilę gdy siedzieliśmy w trójkę przed jego domem śpiewając i rozmawiając o naszych marzeniach. Księżyc był już na niebie a my, troje przyjaciół jak zwykle spędzaliśmy ze sobą każdą chwilę.
-Wiecie...kiedyś zostanę taki sławny, że kupię księżyc by był na niebie cały czas. -opowiadałem im. DongHae zaśmiał się :
-A ja będę taki sławny, że będę w telewizji. -wtedy to były tylko marzenia, których pełnienie graniczyło z cudem.
-I będę umiał tańczyć i śpiewać! -przechwalał się. Wtedy jego ojciec wyszedł z domu i położywszy rękę na głowię DongHae pogłaskał go i powiedział :
-Możesz być kim tylko chcesz, wystarczy, że będziesz bardzo tego chciał. -to były te słowa, których nie zapomina się do końca życia.]

-Tak, obiecuję. A teraz ty uśmiechnij się do niego. -poprosiłem ocierając mu łzy. Spojrzał w stronę nieba za okienkiem i uśmiechnął się czule. Nie był to uśmiech jak ten na zdjęciach czy ten do fanek po koncercie podczas rozdawania autografów, był to uśmiech pełny cierpienia i miłości zarazem. W końcu rozpłakawszy się wtuliłem jego twarz w moje ramie i głaskałem czule.

[
-Ale ja bardzo chcę a nie jestem gwiazdą. -powiedział DongHae jeszcze dziecięcym głosem.
-To nie działa tak szybko. Musisz bardzo długo i bardzo mocno chcieć. -zaśmiał się jego ojciec.
-Dobrze. Kiedyś jeszcze będę w telewizji. Obiecuję ci tatusiu.
-W takim razie zostaje nam tylko czekać. -zaśmiał się jego tata i pogłaskał raz jeszcze. ]

   Po jakimś czasie w końcu uspokoił się i wróciliśmy do pokoju.
-Już wszystko okay? -zapytał Eun gdy wchodziliśmy.
-Tak. -mruknął Hae, było widać że wcześniejsze emocje nie ustępowały aczkolwiek jego stan bardzo się poprawił. Położyliśmy się a ten od razu wtulił się we mnie.
-Bo będę zazdrosny. -zaśmiał się Hyuk ukazując swój przeuroczy małpi uśmiech.
-To też się przytul. -mruknąłem a ten zrobił to.
   Zasypiałem mając na swoich ramionach dwie najważniejsze osoby w moim życiu, które były nimi od czasów szkoły i nie przestały nimi być do teraz. Byłem bardzo szczęśliwy z faktu, że miałem szansę się o tym przekonać. Wyglądali nadal tak niewinnie jak wtedy, byli nadal tak uroczy jak wtedy...byli tak piękni jak wtedy...

- - - - -
Przepraszam, jeśli pomieszałem datę śmierci ojca DongHae, zwłaszcza że było mówione że to dopiero chwila po Full House. Proszę wybaczyć mi ten fakt i przymknąć oko na tę różnicę w czasie jeśli jest niewłaściwa. Mam nadzieję, że opowiadanie poruszyło was chociaż trochę tak jak mnie podczas pisania.

niedziela, 22 lipca 2012

|Way back to love| 00-Wstęp

   Ciągnąc za sobą dużą czarną walizkę kierowałem się w stronę wyjścia z lotniska. W końcu przybyłem tutaj, do Seulu by zobaczyć się z dawnymi przyjaciółmi. Nie widzieliśmy się już wiele lat, od czasu skończenia szkoły. Po zakończeniu ostatniej klasy wraz z rodzicami wyjechaliśmy do Ameryki, przez co musiałem zakończyć wszystkie przyjaźnie, które miałem tutaj - w Korei. Jednak w końcu będę miał powtórną okazję zobaczyć małpi uśmiech EunHyuka i piękne oczy DongHae dzięki temu, że zaprosili mnie do siebie. Mam nadzieję, że się nie zmienili od tamtego czasu za bardzo. W końcu zostali teraz gwiazdami. Od kiedy tylko dowiedziałem się, że udało im się spełnić, byłem na bieżąco z wszystkimi newsami na temat Super Junior.
   Od razu po wyjściu z lotniska wziąłem taksówkę i podając kierowcy adres pojechałem do nich. Dopiero przed drzwiami uświadomiłem sobie jak bardzo tęskniłem i jak potrzebowałem ich przy sobie. Często po szkole chodziliśmy na herbatę bądź Pat Bing Soo do starej kawiarni. Nawet nie wiedziałem czy jeszcze istniała, lecz tu i teraz stałem przed ich drzwiami z rozdziawioną gębą i zeszklonymi oczyma mając szansę to wszystko przywrócić. Zapukałem.
-Witaj. Kim jesteś? -zapytał przystojny chłopak który otworzył mi drzwi, jego chiński akcent był jeszcze zabawniejszy niż w programach, które o nich oglądałem. Oczywiście był to HanGen.
-Jestem Kuroi. -uśmiechnąłem się do niego. -Przyjechałem do DongHae i EunHyuk'a. -dodałem po chwili ciszy, gdy ten wpatrywał się we mnie prawdopodobnie z obawą, że jestem czymś ala szalona fanka, tyle że w wersji męskiej.
-Aaaa, wejdź proszę. -powiedział i rozchylił drzwi bardziej. Wszedłem przetaczając moją walizkę przez próg.
-DongHae Hyung! Do ciebie. -krzyknął i poszedł do swojego pokoju. Mój dawny przyjaciel powoli podszedł do mnie i przyjrzał mi się. Ja tylko stałem z szerokim uśmiechem i szklanymi oczami wpatrując się w niego niczym w obrazek.
-Kuu hyung! -wydarł się rzucając się mi w ramiona. Przytuliłem go mocno do siebie szepcąc kilka słów na powitanie. Zmężniał, w szkole wyglądał strasznie licho, ręce miał chudsze od Amy Winehouse, a teraz czułem jego silne ramiona i rozbudowane plecy. Staliśmy tak chwilkę po czym w końcu zapytał :
-Przepraszam, jesteś pewnie zmęczony po podróży. Napijesz się czegoś? A może chcesz się położyć? -śpiący nie byłem aczkolwiek bardzo spragniony.
-Chętnie się napiję. -powiedziałem nieco zawstydzony i uśmiechnąłem się do niego triumfalnie. Zaprowadził mnie do salonu po czym pobiegł po szklankę i nalał mi mojego ulubionego soku bananowego. Przygotował się.
-Powiedz mi proszę, gdzie jest EunHyuk? -zapytałem.
-Śpi, musisz mu wybaczyć, ale wczoraj długo nagrywaliśmy w studio. -wytłumaczył przyjaciela. Skinąłem tylko głową po czym ugasiłem moje pragnienie.
-Mów co u ciebie? -szczerzył się siedząc na kanapie obok mnie.
-A nic, moi rodzice odziedziczyli firmę, dla której wyjechaliśmy do Ameryki a ja pracuję jako kelner i czasem śpiewam na różnych urodzinach czy coś. -opowiadałem. Od kiedy się tylko znaliśmy uwielbialiśmy śpiewać, robiliśmy to w każdej wolnej chwili. Zaraził nas tym ojciec DongHae, który także kochał muzykę. Gdy przyszła kolej DongHae na opowieści o swoim życiu do pokoju wszedł zaspany EunHyuk, mu także się zmężniało. Jego charakterystyczna linia szczęki uwidoczniła się jeszcze bardziej. Stanął w drzwiach, po czym spojrzał na mnie i przetarł oczy.
-Kto to jest? -zapytał patrząc na DongHae, ten od razu chciał go oświecić, ale ja zacząłem mówić zanim on jeszcze otworzył usta.
-Nie pamiętasz mnie? -patrzę na niego pytająco. Ten onieśmielił mnie tylko uśmiechem okolicznościowym i jeszcze raz spojrzał na swojego hyung'a.
-Pamiętasz jak mówiłem ci, że zaprosiłem KuRoi'a? To właśnie...-już dalej nie musiał mówić. Eun rozbiegł się i wskoczył na mnie ciesząc się jak małpa do banana. Przez to wszystko spadliśmy z kanapy, jednak nawet na podłodze nie dał mi odetchnąć. Wtulił się we mnie mocno niemal mnie dusząc.
-Nic się nie zmieniłeś. -zaśmiałem się.
-Tęskniłem hyung! -wydarł mi się ucha i zacisnął się na mnie jeszcze bardziej. Czułem się niczym w morderczym uścisku boa.
   Około trzy godziny siedzieliśmy w trójkę i rozmawialiśmy podczas gdy reszta domowników prawdopodobnie siedziała w pokoju obok zastanawiając się kim ja właściwie jestem. A ja byłem po prostu ich przyjacielem z dzieciństwa i chwilami nie tylko przyjacielem. W prawdzie byliśmy wtedy głupi i nasze umysły nie były spaczone uprzedzeniami i stereotypami ale to co było między nami było czymś niesamowitym. To w końcu dzięki nim jestem gejem. Mam nadzieję, że u nich nic się nie zmieniło. W końcu naszą trójkę łączyła miłość, nie tylko przyjacielska. Każda ich fanka prawdopodobnie zabiłaby mnie z zazdrości wiedząc co działo się między mną a nimi za czasów szkolnych. Postanowiłem jednak o tym na razie nie wspominać, nie chcę ich do siebie uprzedzić, zobaczę czy zostało w nich chociaż trochę tego co było kiedyś.

czwartek, 19 lipca 2012

04-Horror ?

   Była pierwsza sobota sierpnia. Siedziałem na kanapie przeglądając moje artykuły w gazecie, w tle leciał telewizor. Okna były już zasłonięte. Otaczałaby mnie cisza gdyby nie krzyki mordowanej kobiety z TV. Nagle coś zaskrzypiało od strony mojego pokoju. Odwróciłem się szybko.
-Jack? -zapytałem niepewnie. -Jack, nie rób sobie jaj. -zaśmiałem się i wróciłem do czytania. Znów coś usłyszałem. Na prawdę mnie to wystraszyło.
-Jack kurwa skończ! Czytam, nie widzisz? -śmiałem się nerwowo, przechodziły mnie dreszcze. Na zasłonach widziałem cień kołyszących się złowieszczo drzew. Wstałem, zgasiłem lampkę i zapaliłem światło na cały pokój. Nie dawało mi to spokoju.
-Jest tutaj ktoś ? -nie usłyszałem żadnej odpowiedzi. Rozejrzałem się po pokoju, wziąłem nóż z kuchni i usiadłem z powrotem na kanapie. Udawałem, że czytam, nie potrafiłem się skupić. Nerwowo zaciskałem trzonek noża. Nagle usłyszałem dyszenie za sobą i poczułem oddech na szyi. Nie wiedziałem, że ciepło może być tak nieprzyjemne. Dostałem gęsiej skórki i wytrzeszczyłem załzawione już oczy. "Błagam, błagam" powtarzałem w myślach. Powoli zacząłem odwracać głowę.
-Zgadnij kto to. -powiedział ktoś zasłaniając mi oczy. Kamień spadł mi z serca a jednocześnie bardzo się zdenerwowałem.
-Pojebało Cię? Mogłem zejść na zawał albo Cię zabić. -wywarczałem.
-Weź te ręce! -wydarłem się siłując się z nim.
-Nie wezmę. A przy okazji... wiesz... nóż do sera to kiepska ochrona. -zaśmiał się.
-Puść mnie! -zacząłem się szarpać, miałem ochotę mu walnąć.
-Zgadnij kto to. -powtórzył.
-No Jack! A teraz weź te łapska!
-Jeszcze chwila. A zgadnij co Jack ma w ręce ? -szepnął mi do ucha, znów przeszły mnie dreszcze.
-Siekierę ? -zapytałem błagającym tonem.
-Głupek! Dwa bilety na koncert Super Junior, SHINee i BigBang! -wydarł się przeskakując przez oparcie kanapy i siadając obok mnie.
-Co ty gadasz ?! -znów wytrzeszczyłem załzawione gały, tym razem ze szczęścia.
-Mówię, że mam dwa bilety...
-Zamknij się i dawaj to! -przerwałem mu wyrywając bilety z ręki. Spojrzałem na nie jak na cud i wydarłem się. Po chwili spojrzałem na niego ze łzami w oczach.
-Dziękuję. -powiedziałem strasznie wysokim głosem i wtuliłem się w niego.
-A kto powiedział, że idziesz ze mną? -zapytał zdezorientowany po czym zaśmiał się.
-Głuuupek! -skomentowałem wtulając się bardziej.
-Co tu się dzieje? To, że chcecie się pomigdalić nie jest powodem, dla którego my nie możemy spać. -wyskoczyła Ashley ze swojego pokoju.
-Ale właśnie... -próbowałem się wytłumaczyć.
-W dupie to mam! Zamknąć mordy i spać! -i tym pozytywnym akcentem zakończyła tę rozmowę. Gdy tylko zamknęła drzwi wybuchliśmy śmiechem.
-Migdalić, tak? -zapytał patrząc mi z bliska w oczy ze złowieszczym uśmiechem.
-Un? -zapytałem zszokowany i przełknąłem głośno ślinę.
   Rano obudziłem się w jego ramionach, narobił mi jeszcze większego zamętu w głowie. Musiałem przyznać, było mi z nim dobrze. Nie mówię o seksie, bo do niczego nie doszło. Ale pół nocy wymienialiśmy się namiętnymi i czułymi pocałunkami a drugie pół rozmawialiśmy o wszystkim i śmialiśmy się bez powodu. Najpiękniejsze w tym było to, że był też moim przyjacielem.
   Gdy powiedziałem o koncercie naszym sąsiadom ucieszyli się, że w końcu będę miał okazje poznać ich twórczość... Najwyraźniej będę musiał ukrywać to, że znam ich wszystkie teksty. Będzie trudno. Zaproponowali byśmy pojechali z nimi. DongHae wydawał się nie zadowolony z tego wszystkiego. Nie wiem czy dlatego, że mieliśmy jechać z nimi czy dlatego, że dostałem te bilety od Jacka. Tęsknie za Hae... To okropne uczucie mieć kogoś blisko a zarazem tak daleko. Jakbyśmy stali obok siebie, a między nami byłaby szyba, widzimy się ale tak jakby za mgłą... Nie miałem jednak zamiaru za nim rozpaczać, jeśli będzie chciał to się odezwie.
   Kolejnego tygodnia wieczorem ubrałem się jak najlepiej umiałem i stałem pod lustrem poprawiając bandanę.
-Ślicznie wyglądasz. Wybierasz się gdzieś? -zapytał Jack, siedząc przy biurku i wpatrując się we mnie wzrokiem narkomana na głodzie.
-Tak, idę z SiWon'em na kolacje. -chwaliłem się tym razem poprawiając swoje włosy.
-Przecież masz jeszcze dużo pracy... -mruknął.
-Skończyłem już. -odpowiedziałem z szerokim uśmiechem.
-Alex...-odwrócił się na krześle. -...nie uważasz, że spotykacie się za często? Może pomyśleć, że jesteś jakimś psycho fanem, czy coś...to na prawdę jest podejrzane... -prawił mi kazania. Ja zaśmiałem się tylko. Przed wyjściem poszedłem jeszcze do lodówki, napić się soku, on wyszedł za mną.
-Wróć proszę wcześniej...potrzebuję pomocy w artykule. -w końcu nie wytrzymałem, oparłem się o blat, spojrzałem na niego z lekkim uśmiechem i zapytałem :
-O co ci chodzi?...
...
-O nic? -odpowiedział po chwili ciszy. W tym samym momencie zadzwonił dzwonek do drzwi.
-Masz szczęście, że muszę już iść. Ale jak wrócę, musimy porozmawiać. -ostrzegłem go i wyszedłem.
   SiWon jak zwykle był szarmancki i czarujący. Zapłacił za kolacje, a potem zabrał mnie do parku. Nie pozwalał sobie na ani chwilę ciszy, było widać że zależy mu bym nie czuł się niezręcznie. Przez cały czas myślałem o tym, co powiedział Jack, czy ja jestem psycho fanem? Teraz miałem już rozterkę mniej, bo do wyboru miałem tylko SiWon'a i Jack'a, chociaż w prawdzie KiBum też mógł się liczyć. Po tym jak SiWon odprowadził mnie do domu i pocałował mnie w policzek na pożegnanie od razu rzuciłem się do łóżka. Jack, już spał gdy wróciłem a ja pół nocy spędziłem na przemyśleniach. Myślałem nad wszystkim i nad niczym zarazem. Dręczyła mnie ta sprawa z DongHae, zachwycałem się dostojnością SiWona i bezpośredniością Jacka. Przypominałem sobie cudowny uśmiech KiBum'a. Skończyło się tym, że zasnąłem nie wymyślając nic.

środa, 18 lipca 2012

03-Doprawdy ładne niebo dzisiaj

   Lipiec powoli się kończył, dając więcej słońca a mniej opadów. Noce były krótkie, co dawało mi mało czasu do pracy, może to lepiej dla mojego organizmu. Siedziałem w salonie przy lampce nocnej i pisałem kolejny artykuł. Tym razem miał być o Super Junior. Przez to wszystko naszła mnie straszna ochota spotkać się z nimi. Tak więc wziąłem się do roboty i po zakończeniu pracy wybrałem się do sąsiadów.
   Zapukałem i czekałem ze spuszczoną głową. Drzwi się otwarły a mi w oczy rzuciły się papcie mające przypominać pieski, dla mnie wyglądało to bardziej jak włochate świnie. Podniosłem głowę i zobaczyłem żółtą piżamę w kaczuszki aż w końcu twarz EunHyuka.
-Witaj. -uśmiechnąłem się uroczo. -Ty już w piżamie? -spojrzał na mnie jak na totalnego idiotę.
-Jest trzecia w nocy. -ta praca mnie wyniszcza, nawet nie mam poczucia czasu. Zmieszałem się troszkę.
-Oj, wybacz. Po prostu miałem ochotę was zobaczyć. Mam nadzieje, że nie śpicie? -uśmiechnął się tylko do mnie nieco zdziwiony i otworzył drzwi szerzej tym samym pozwalając wejść. Na kanapie siedział HeeChul, DongHae i SiWon. Przywitałem się i usiadłem między nimi, Eun uczynił to samo.
-Wiecie...stęskniłem się. -mruknąłem. Wszyscy poza najbardziej kobiecym z towarzystwa uśmiechnęli się z tej okazji, HeeChul przewrócił tylko oczyma.
-Macie może ktoś ochotę iść na dach? -zapytałem i rozejrzałem się po ich zaspanych twarzach.
-Ja chętnie pójdę. -stwierdził Hae. SiWon spojrzał na mnie nieco wrednie.
   Usiadłem obok niego na kanapie wpatrując się w rośliny nas otaczające. Na dachu mieliśmy mnóstwo różnorodnego zielska, chyba miało to stworzyć jakąś strefę tai-chi czy coś...
-Powiem Ci, że coraz bardziej lubię ten dach. -powiedziałem zadowolony. Rybka spojrzał na mnie pytająco.
-Bo wiesz... spotykają mnie tutaj same miłe rzeczy.
-Na przykład ?
-No chociażby to, że siedzę tutaj z tobą o trzeciej w nocy. -ten zamilkł, na jego ustach zawitał delikatny, spokojny uśmiech. Po chwili uniósł głowę i spojrzał w gwiazdy.
-Doprawdy ładne niebo dzisiaj.
-Cham. -skomentowałem i uderzyłem go lekko w ramię.
-Pozwę cię! -zagroził śmiejąc się.
-Może sam mnie ukarz. -wystawiłem język.
-Nie wystawiaj języka bo cię w niego ugryzę. -odparł.
-Chciałbym. -nadal śmiejąc się westchnąłem i oparłem głowę o jego ramię. Po chwili milczenia zapytał:
-Na prawdę byś chciał? -nie wiedziałem co odpowiedzieć, zwykle odpowiedziałbym że tak aczkolwiek w formie żartu. Ale nie chcę by pomyślał, że żartuję mówiąc 'tak'.
-Zależy. -mruknąłem nieśmiało i podniosłem głowę patrząc mu w oczy.
-Od..?
-Od tego czy ty byś chciał.
-A jeśli tak, to..? -zapytał. A ja nie mogłem się już powstrzymać. Przybliżyłem się do niego jeszcze bardziej i przyłożyłem moje wargi do jego składając na jego ustach delikatnego buziaka. Po chwili oderwałem się obserwując go dokładnie, był totalnie purpurowy.
-To prawda nie gryzienie ale... -i tutaj mi przerwał, tym razem to on mnie pocałował. Gdyby połączyć uczucie spełnienia marzeń i cudownej euforii to byłoby to za mało by opisać to co wtedy czułem. Wtedy był to najbardziej magiczny moment mojego życia.
   Po tamtej nocy z DongHae unikałem go, nie wiem dlaczego ale wstydziłem się tego co się tam wtedy stało. Uważałem, że posunąłem się zbyt daleko, a on po prostu z grzeczności tego nie przerwał. Zaczęliśmy się częściej spotykać z zespołem, jednak DongHae przychodził rzadziej, a nawet jak był to tak jakby go nie było. Natomiast nawiązałem lepsze relacje z SiWon'em i KiBum'em. Kilka razy nawet wyszliśmy w trójkę do kawiarni. Jednak każdego wieczoru przed snem przypominałem sobie niewinne spojrzenie DongHae, jego ciepłe usta, jego zapach. Zdecydowanie była to jedna z chwil, które pamięta się do końca życia. Ale ja tego nie doceniałem, chciałem o niej zapomnieć. Czułem się jakbym zrobił mu krzywdę, jakbym zrobił coś wbrew jemu. Jednak musiałem się z tym uporać. Robiłem wszystko w tym celu, pewnego razu po imprezie nawet skończyłem w łóżku z Jackiem, w prawdzie do niczego konkretnego nie doszło, ale każdy jego pocałunek przypominał mi o nim, o DongHae.

wtorek, 17 lipca 2012

02-Nocna podróż po wino

   Obudziłem się, półka nocna przybierała ostrości a ja zaczynałem ogarniać co się dzieje. Leżałem w moim łóżku opatulony kołdrą tak jakby miała mnie przytrzymać tam gdzie byłem. Czy DongHae mnie tutaj położył? To przeurocze z jego strony. Zwlokłem się z łóżka i powędrowałem do kuchni mając nadzieję, że woda uleczy moje złe samopoczucie spowodowane kacem. Spojrzałem na zegarek i dostrzegłem, że jest trzecia w nocy, zapalone latarnie za oknem tylko to potwierdzały. Tak więc umyłem zęby, przebrałem sie i postanowiłem iść zobaczyć czy impreza jeszcze trwa. Na dachu byli wszyscy z mojego apartamentu, EunHyuk, DongHae i KiBum.
-Hej. -przywitałem się raz jeszcze przecierając oczy.
-O! Śpiąca królewna. -skomentował Jack.
-Chyba pijana królewna. "przeprowadzamy i umieramy". -dodała Ashley po czym wszyscy się zaśmiali. Ja tylko rzuciłem wrednym spojrzeniem w stronę DongHae, który miał minę ala 'nie bij', wybaczyłem mu to. Dosiadłem się do niego i przykryłem nas kocem, oparłem się głową o jego ramie i biernie uczestniczyłem w rozmowach.
   Przez kolejne dni rzadko spotykaliśmy naszych współlokatorów, w końcu od południa do nocy pracowaliśmy po czym wracaliśmy do domu i kontynuowaliśmy pracę. W prawdzie nie było łatwo aczkolwiek gdy człowiek wkłada w coś serce, jest to przyjemne. W sobotni wieczór pisałem artykuł o nowej kolekcji Junya Watanabe, japońskiego projektanta, który po raz kolejny stworzył pokaz składający się z mrocznych ubrań wzorowanych na strojach country, fascynowało mnie to aczkolwiek byłem strasznie zmęczony. Przeciągnąłem się na krześle, spojrzałem na Jacka pracującego z drugiej strony stołu i ziewnąłem.
-Idę się przejść. -mruknąłem. Ten skinął tylko głową potakująco. Żółwim tempem doczołgałem się do drzwi, ubrałem czarną bluzę z D&G i wyszedłem. Przy drzwiach wyjściowych z klatki spotkałem SiWon'a  Uśmiechnął się do mnie i zapytał gdzie się wybieram.
-A idę do sklepu, nic ciekawego. -skłamałem, dziś chciałem po prostu pobyć sam i odprężyć się.
-Pójdę z tobą, jest ciemno. Jeszcze coś ci się stanie. -powiedział. Uśmiechnąłem się, nie wypada odmawiać takiej gwieździe, i powędrowaliśmy wzdłuż średnio zaludnionej alejki. Trochę się bałem, zwłaszcza że w okół było mnóstwo podejrzanych typów ale miałem teraz inny problem, a konkretniej "Co mam kupić w tym sklepie?". Postanowiłem, że kupię wino, wina nigdy za mało. Po dłuższej chwili doszliśmy do sklepu. Doszliśmy do wniosku, że pójdziemy posiedzieć na dach, nie stresowałem się już tak jak na początku, w końcu kilka razy ich już spotykałem.
   Przykryłem się kocem i spojrzałem w oczy przystojniakowi siedzącemu na przeciwko mnie. Uśmiechnął się do mnie.
-Może otworzymy to wino? -zaproponował. Skoro i tak go nie potrzebowałem zgodziłem się. Nalewając zapytał :
-Powiedz mi, między tobą a DongHae coś jest? -oniemiałem, nie ukrywam że takie przypuszczenie mnie ucieszyło.
-Nie...-mruknąłem. Chciałem dodać słowo 'jeszcze' ale ugryzłem się w język.
-W takim razie... -wziął dwa kieliszki do ręki i usiadł obok mnie. -...porozmawiajmy. -uśmiechnąłem się do niego nieśmiało i odebrałem od niego wino. Zanurzyłem usta w krwistym napoju.
-Czym się interesujesz ? -zapytał.
-Czuję się jak na spotkaniu samotnych serc. -odmruknąłem.
-Serio pytam. -upomniał mnie patrząc na mnie tym swoim paraliżującym spojrzeniem.
-Modą. Muzyką. Nie wiem. -SiWon zaśmiał się a ja się zaczerwieniłem.
-Ślicznie wyglądasz jak się czerwienisz. -powiedział cicho. Moja czerwień stała się purpurą. Spuściłem wzrok.
-Spójrz na mnie. -chwycił mnie za podbródek i podniósł moją głowę. Nasze spojrzenia spotkały się a chemia unosząca się w powietrzu niemal nie stworzyła ognia. W tej chwili mógłbym go pocałować. Ale czy powinienem ?
-Przepraszam, jest już późno, muszę iść spać. -szukałem wymówki.
-To śpij tutaj. -zaproponował. Nie dałem się prosić, położyłem się wygodnie obok niego i zamknąłem oczy. Dobrze wiedziałem, że mając go obok siebie szybko nie zasnę. Po chwili zaczął się delikatnie bawić moimi włosami. Całe moje ciało przechodziły przyjemne dreszcze. Nie odzywałem się, udawałem że śpię, nie chciałem go spłoszyć. Czując jego przyjemny zapach wody kolońskiej zmieszanej z zapachem męskości pozwoliłem sobie odpłynąć.
   Gdy się obudziłem, moja głowa leżała na jego kolanach a on trzymał mnie za rękę. Nie zdawałem sobie sprawy z tego, że jestem w tym momencie najszczęśliwszym człowiekiem na ziemi. Nie dość, że mieszkam po sąsiedzku z moimi idolami to jeszcze mam przyjemność spędzania z nimi czasu i to w taki sposób. Podniosłem się delikatnie by się nie przebudził. Spojrzałem na wschodzące słońce, które swoimi promieniami drażniło moje oczy i odpaliłem papierosa spokojnie zaciągając się dymem. Co chwile patrzałem na niego, na jego piękną twarz, jego śliczne usta, wyglądał tak cudownie gdy spał. Chciałem go pocałować, ale nie chciałem go stracić.
-Która jest godzina? -mruknął po chwili uchylając powieki.
-06.43 -odpowiedziałem uprzednio patrząc na wyświetlacz telefonu.
-Coś krótko spaliśmy. -mruknął a ja uśmiechnąłem się tylko do niego.
   Największą rozterką było to, że nie wiedziałem kogo z nich uwielbiam najbardziej. DongHae był prześliczny, uroczy i kochany. SiWon był przystojny i męski. KiBum miał cudowny uśmiech i oczy. KyuHun miał świetne poczucie humoru. HanGen, ten przeuroczy chiński akcent i magiczne spojrzenie. A EunHyuk poprostu był przezabawny. Niestety miałem do wyboru tylko a zarazem aż SiWona lub DongHae. To nie będzie łatwe, zwłaszcza że wiem, że oboje z nich na mnie leci, z resztą ja na nich jeszcze bardziej.

niedziela, 15 lipca 2012

01-Ludzie się wprowadzają i przeprowadzają, a potem już umierają.

   Wieczorem, gdy już się rozpakowałem, postanowiłem z resztą iść przywitać się z sąsiadami. Nikt nie miał nic przeciwko a więc wystroiliśmy się, przygotowaliśmy ciasto, które oficjalnie zrobiliśmy sami, nieoficjalnie zakupiliśmy, i wyszliśmy. Serce biło jak oszalałe zanim zapukaliśmy do drzwi Super Junior, otworzył SungMin. Gryzłem się w język by nie wydrzeć się i histerycznie zacząć mu słodzić.
-Witam. Jestem Alex a to Ashley, Liz i Jack. -pokazałem a następnie wyciągnąłem rękę w jego stronę. 
-Przyszliśmy się przywitać, właśnie się wprowadziliśmy. -starałem się unikać jego wzroku. Chwycił moją rękę i zaprosił nas do środka. Ich mieszkanie było tysiąc razy ładniejsze od naszego aczkolwiek tyle samo bardziej zasyfione. Sześciu członków zespołu siedziało z nami w pokoju. Przywitałem się i przedstawiłem wszystkim.
-Dużo was tutaj. -mruknąłem ze spuszczoną głową. W środku roznosiło mnie powstrzymując się od wybuchu radości. Moi przyjaciele spojrzeli na mnie pytająco, dobrze wiedzieli, że wiem kim są Super Junior i jak bardzo ich uwielbiam.
-Wiem, mieszkamy razem bo jesteśmy wszyscy razem w zespole. -Wytłumaczył KangIn.
-A jak się nazywacie? -udawałem, że nie mam pojęcia kim są.
-Super Junior. -zaśmiałem się, udawałem że ta nazwa mnie bawi. Potupywałem nerwowo nogą po jasnych panelach. W tym momencie do mieszkania wszedł DongHae i SiWon, zrobiło mi się gorąco. Przeprosiłem ich i powiedziałem, że muszę wracać. Dobiegłem do pokoju, oparłem się o ścianę i wydałem z siebie altowy pisk, który byłby w stanie rozbić szyby gdyby były nieco cieńsze. Nie wiem czy kiedykolwiek przyzwyczaję się do ich obecności tutaj. Wziąłem papierosa i wyszedłem na balkon zapalić, emocje powoli odchodziły. Siedziałem z szerokim uśmiechem i rozmarzonymi oczyma. Ktoś otworzył drzwi.
-Kto tam ? -zawołałem z balkonu.
-Nic Ci nie jest ? -poznałem głos Jack'a a więc przygasiłem papierosa i wyszedłem do niego.
-Nie, poprostu nie wytrzymałem bo... -zamurowało mnie, z nim przyszedł DongHae, największy przystojniak  świata. Zmieszałem się. -bo...głowa mnie bolała i musiałem wziąć tabletkę, tak, właśnie dlatego musiałem wyjść. -przekonywałem sam siebie.
-Ale wszystko jest okay ? -zapytał z troską koreańczyk. Zaczerwieniłem się i spuściłem wzrok. -Tak...wszystko ok. -potwierdziłem. Jack wyjął telefon.
-Robimy grilla. Przyjdźcie potem na dach. -i wyszedł. Zakładam, że zrobił to specjalnie. A więc zostałem ja i DongHae, sam na sam. Było mi strasznie słabo, chyba na prawdę powinienem wziąć tabletkę.
-Jeśli chcesz to dołącz do nich, ja poleżę trochę i przyjdę. -powiedziałem.
-Nie, zostanę z Tobą. Jest impreza, nie możesz być sam. -jego słowa były przesłodkie. Chciało mi się płakać ze szczęścia. Ze szklankami w oczach odwróciłem się do blatu kuchennego i zapytałem :
-Napijesz się wina?
-Chętnie. -w takim razie nalałem nam po kieliszku wina i usiadłem z nim na kanapie. Postanowiłem się nie przejmować-łatwo powiedzieć.
-Chyba nie powinieneś pić, brałeś tabletkę. -Upomniał mnie. W Korei uwielbiam to, że wszyscy są tacy uprzejmi i troszczą się o innych.
-Am....ale...to polskie tabletki. Tak, to są polskie tabletki więc mogę pić. -Na szczęście moje nieudolne kłamanie było odbierane jako braki w koreańskim. Uśmiechnąłem się do siebie.
-A więc...opowiedz mi o waszym zespole. -Poprosiłem.
-Am...Jest nas piętnastu, śpiewamy już kilka lat, wygrywamy trochę nagród, uciekamy przed fankami, dużo by opowiadać.
-Oj, nie sądziłem że jesteście na tyle sławni. Myślałem, że tylko prywatnie się bawicie w śpiew i tak dalej. -Wyluzowałem się, teraz oszukiwanie przychodziło mi z łatwością. Może to te wino? Wstałem i nalałem po kolejnej lampce.
-Podobno jesteśmy najpopularniejszym boysbandem w Korei. -udałem zdziwionego.
-To tak jakby, to że tu siedzimy razem to dla mnie zaszczyt czy coś? -zapytałem i ziewnąłem.
-Bez przesady. -zaśmiał się. Spojrzałem w te jego prześliczne oczy i znów się zaczerwieniłem.
-Wybacz, po prostu jestem już trochę pijany. Miałem ciężki dzień. -starałem się wytłumaczyć.
-Jeśli chcesz iść spać to mogę sobie iść. -powiedział Hae i chciał wstać
-Zostań. -chwyciłem go za rękę i przyciągnąłem do siebie. Byliśmy kilka centymetrów od siebie. Spojrzałem mu w oczy i przeszły mnie dreszcze. Gdy zdałem sobie sprawę z tego co robię stałem się purpurowy.
-Przepraszam. -mruknąłem.
-Nic nie szkodzi. -odpowiedział.
*Pół godziny później*
-A długo tu mieszkacie?
- Dwa miesiące. -odpowiedział już nieco znudzony DongHae.
-Masakra.
-Czemu masakra ?
-Bo to jest takie.... przewalone.... ludzie sie wprowadzają i przeprowadzają a potem już umierają....masakra...... - i zasnąłem.

00-Wstęp

   Wyszedłem z samolotu witając to przecudne państwo i setki jego skośnookich lokatorów szerokim uśmiechem. Od tej chwili, rozpoczynam nowe życie. Od tej chwili, spełniam marzenia. Wszystko tutaj było inne, wszędzie panował porządek, na ziemi nie można było znaleźć niedopałków ani gum, nawet słońce wydawało się jakieś inne, jakieś piękniejsze. Po odebraniu torby wyszedłem przed lotnisko by spotkać się z moimi przyjaciółmi, z którymi miałem zamieszkać. Nasza czwórka dostała propozycję pracy w koreańskim wydaniu Vouge. Załatwiła nam to nasza szkoła, którą dopiero kilka dni temu skończyliśmy. Powitali mnie jakbyśmy nie widzieli się przynajmniej dwa miesiące. Ashley, wesoła, rozentuzjazmowana blondynka wprost skakała ze szczęścia. Dobrze jest wiedzieć, że ktoś cieszy się, że ma cię przy sobie. Przywitałem się z nimi i pojechaliśmy do mieszkania. Za kierownicą siedział Jack, przystojny, umięśniony brunet o charakterze 'księcia z bajki', na moje szczęście był biseksualistą. W samochodzie dowiedziałem się o czymś niesamowitym, mieliśmy mieszkać po sąsiedzku z Super Junior! Gdy Liz powiedziała mi o tym, niemal ją ogłuszyłem ze szczęścia. Liz była sympatyczną, aczkolwiek czasem nieporadną dziewczyną o czerwonych włosach.
   Nasz apartament był niesamowity, dwunaste piętro, w centrum Seulu. Mieliśmy cztery pokoje z kuchnią i łazienką. Cały był w spokojnych kolorach bieli i brązu ze srebrnymi dodatkami. Urządzony nowocześnie. Miałem pokój z Jackiem. Na środku stał stół, prawdopodobnie miał służyć jako stanowisko pracy, na którym było kilka brązowych i srebrnych świeczek. Mieliśmy dwa dwuosobowe łóżka w przeciwnych rogach pokoi, poza tym było standardowo, dwie szafy, kanapa, fotele itd.
   Fakt, że na przeciwko mieszka trzynaścioro najbardziej utalentowanych i najprzystojniejszych koreańczyków przyprawiał mnie o dreszcze. Zastanawiałem się co zrobię, jak któregoś z nich spotkam. Bałem się, że zniechęcę ich do siebie. Chciałbym mieć dobry kontakt z moimi sąsiadami dlatego postanowiłem udawać, że nie wiem kim są. Plan idealny? Przekonamy się.